I'm daydreaming: Prolog
Krzyk, płacz, smutek. Te 3 słowa idealnie opisują moje codzienne życie. Odkąd moja matka umarła, opiekuje się mną mój ojciec pijak. Nie ma dnia, w którym nie przyszedłby do domu trzeźwy. Gdy matka jeszcze żyła, ojciec taki nie był. Był wtedy kochającym i troskliwym ojcem. Niestety, po śmierci mojej rodzicielki, ojciec się załamał i zaczął pić. Jedyne jedzenie, jakie mam w domu, to chipsy i woda mineralna. Na obiad, śniadanie, czy kolację, przychodzę do mojej przyjaciółki, imieniem Zara. Tylko ona zna moją sytuację w domu...
- Napewno nie chcesz iść do Domu Dziecka? - zapytała mnie Zara podczas ostatniej wizyty u niej.
- Oszalałaś?! Ojca by to jeszcze bardziej załamało! Niewiadomo, czy wtedy nie popełniłby samobójstwa... - wstałam z pufy, na której siedziałam.
Na szczęście, byłyśmy same w domu, ponieważ rodzice Zary wyjechali na delegację i wrócą dopiero za 2 dni.
- A może by nie popełnił? - przyjaciółka starała się bronić swojego zdania, ale jej w ogóle to nie wychodziło.
- Może - mruknęłam, przewracając oczami. - Niewiadomo. Wolę dmuchać na zimne, rozumiesz?
- Rozumiem - dziewczyna spuściła wzrok.
Cicho westchnęłam.
- Pójdę się przewietrzyć - oznajmiłam, po czym wyszłam przed dom.
Jako, iż była godzina 23:00, na nocnym niebie zawitały gwiazdy. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na nie. Akurat tak mi się poszczęściło, że zauważyłam spadającą gwiazdę.
Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.
- Chciałabym żyć o wiele lepiej, proszę... - szepnęłam w stronę gwiazdy i otworzyłam lekko oczy.
- Wierzysz w spadające gwiazdy? - usłyszałam za sobą głos mojej przyjaciółki. Odwróciłam się w jej stronę i westchnęłam. Ponownie.
- Wolę nie tracić nadziei - odwróciłam wzrok. - Wracajmy już - dodałam, mijając Zarę i wchodząc do domu.
Uwierzcie mi, warto było nie tracić tej nadziei...
- Napewno nie chcesz iść do Domu Dziecka? - zapytała mnie Zara podczas ostatniej wizyty u niej.
- Oszalałaś?! Ojca by to jeszcze bardziej załamało! Niewiadomo, czy wtedy nie popełniłby samobójstwa... - wstałam z pufy, na której siedziałam.
Na szczęście, byłyśmy same w domu, ponieważ rodzice Zary wyjechali na delegację i wrócą dopiero za 2 dni.
- A może by nie popełnił? - przyjaciółka starała się bronić swojego zdania, ale jej w ogóle to nie wychodziło.
- Może - mruknęłam, przewracając oczami. - Niewiadomo. Wolę dmuchać na zimne, rozumiesz?
- Rozumiem - dziewczyna spuściła wzrok.
Cicho westchnęłam.
- Pójdę się przewietrzyć - oznajmiłam, po czym wyszłam przed dom.
Jako, iż była godzina 23:00, na nocnym niebie zawitały gwiazdy. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na nie. Akurat tak mi się poszczęściło, że zauważyłam spadającą gwiazdę.
Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.
- Chciałabym żyć o wiele lepiej, proszę... - szepnęłam w stronę gwiazdy i otworzyłam lekko oczy.
- Wierzysz w spadające gwiazdy? - usłyszałam za sobą głos mojej przyjaciółki. Odwróciłam się w jej stronę i westchnęłam. Ponownie.
- Wolę nie tracić nadziei - odwróciłam wzrok. - Wracajmy już - dodałam, mijając Zarę i wchodząc do domu.
Uwierzcie mi, warto było nie tracić tej nadziei...
•••
Dobry wieczór! ^^
Jest piątek? Jest xD Jest 20:00? Jest xD Co obiecałam? Pościk! :3
Nic dodać, nic ująć BV
Miłego wieczoru, do następnego piątku! ^^
Komentarze
Prześlij komentarz